Pewnych sytuacji życiowych nie można cofnąć, wymazać z pamięci, pogrzebać ich konsekwencji. Czasami musimy najzwyczajniej zmierzyć się, czy też w tym wypadku można napisać: zderzyć się z kierowcą TIR`a. Te kilka sekund mojego życia nie tylko odmieniło mnie emocjonalnie, co również zafundowało "wakacje" na koszt NFZ w szpitalu rehabilitacyjnym, nie jednym. Po prostu pewnego dnia przekraczasz aluminiowe, lekko przyrdzewiałe drzwi ośrodka, który przenosi cię do innego świata...
![]() |
Szpitalna kolacja dla nabrania sił. |
Stój, nic nie mów, czekaj aż cię zawołają. Nie ważne czy jesteś prezesem spółki, księdzem, mechanikiem czy rencistą, tutaj prawa się zrównują. Tutaj wszyscy niczym w komunie stajemy się jednością, o czym wystrój pomieszczeń nam o tym od rana do wieczora przypomina. W pokoju w którym zamieszkasz na parę tygodni jest grzyb. Nie... to nie nowy sąsiad Zbigniew około 60 lat chowający ćwiarteczkę pod poduszką. Grzyb to ten, który jest na ścianie, w rogu, o akurat tam gdzie trzymasz głowę. Zręcznie zaraz po wejściu do pokoju przenoszę poduszkę na drugi koniec łóżka.
![]() |
Tymczasem w pokoju w pokoju szpitalnym... |
Wraz z sąsiadem mamy jeden klucz do pokoju, zostawiamy go w umówionym miejscu w jadalni. Do tej niewygody można się przyzwyczaić, w końcu pacjent jest tutaj by ćwiczyć, a nie po to by mieć swój klucz do pokoju. Pierwszego dnia po jego zamknięciu wybieram się na spacer, zostawiam klucz w stołówce, znikam na 2 godziny. Wracam - towarzysz z pokoju zły, z uśmiechem pytam co się stało? 30min siedział pod jadalnią, bał się wejść po klucz, od lat wielu miał antykatolicką postawę. Skąd miałem wiedzieć, że w jadalni odprawią też mszę świętą, która tak sparaliżuje Zbigniewa, że nie przeszkodzi wiernym w modlitwie by wziąć klucz do pokoju. Moim zdaniem okazał się aż nadto religijny, niczym biblijny grzesznik, który bał się wejść do synagogi.
![]() |
Msza święta z ukrycia. |
Dni mijają powoli, zabiegów niewiele, książki zwiezione z domu szybko się kończą, czyli czas na integrację z innymi pacjentami. Bywają sukcesy i porażki. Jedna około 50-60 letnia amatorka sportów siłowych przepycha się w kolejce przede mną na magnetronik, musi przecież na obiad zdążyć. W chodzę po niej około 5 minut później na stanowisko obok. A że ze słuchem u niej już słabiej, nie słyszy sygnału zakończenia zabiegu. Gdy dzwoni i dla mnie, zręcznie i szybko wstaję, wychodzę. Czyn ten nie może ujść bez kary, zostaje ona wymierzona w 2 zdaniach na korytarzu. Ze złośliwej mowy wnioskuję, że to moja wina, że nie powiedziałem jej, że ma już wstawać i biec na obiad. Posiłków dla wszystkich starczyło.
![]() |
Naszym trzeba kibicować, zawsze i wszędzie. |
Parotygodniowy pobyt w szpitalu można udać za udany, o ile za cel mieliśmy polepszyć swój stan zdrowie. I bardzo proszę nie mylić rehabilitacji z sanatorium, gdzie alkohol i seks... ach... to chyba już temat na inny felieton, który pewnie pojawi się za parę dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz